11.11.2008 XVI RAJD NIEPODLEGŁOŚCI
 
ZAPRASZAMY DO OBEJRZENIA FOTORELACJI NA:
   

WYNIKI

PLAKAT



źródło: Polska GŁOS WIELKOPOLSKI - 13.11.2008 r.


"OKIEM ZAŁOGANTÓW"

RELACJA - Łukasz Grzegorzewski

Cóż mogę powiedzieć o rajdzie.. Przede wszystkim to, że był świetnie zorganizowany, ciekawa trasa (o której za chwilę), próby sprawnościowe, na koniec baaaardzo smaczny poczęstunek, no i atrakcje - wszystko to mam nadzieję, że przyciągnie wszystkich jeszcze raz :))

Nie jest to mój pierwszy rajd, a z tego co pamiętam, to chyba czwarty czy piąty.. Moja wiedza na temat czytania itinerera, którą starałem się przekazać mojej przyszłej żonie Agnieszce, która zasiadła na fotelu pasażera/pilota, została mocno zweryfikowana już na pierwszych odcinkach trasy :) Gdyby nie P i L, których nie potrafiliśmy na początku rozszyfrować nie byłoby pewnie 30 minutowego spóźnienia na mecie - no ale cóż.. Problemy sprawiły nam też zdjęcia z trasy, z których do karty drogowej nie wpisaliśmy żadnego.

Miejsce, które zajęliśmy - 70 na 101 startujących nie jest może szczytem marzeń, ale myślę, że dobrym prognostykiem na przyszłość. Agnieszce spodobał się ten typ rozrywki/zabawy i z pewnością pojawimy się oboje wraz z naszym błękitnym Pandziorem na następnych imprezach tego typu..

Dziękujemy wspólnie za miłą zabawę i organizację (dla wszystkich, którzy w tym uczestniczyli)


RELACJA - Agnieszka Nowicka

Rajd samochodowy organizowany przez Automobilklub Wielkopolski był moim pierwszym rajdem tego typu. W składzie załogi numer 72 znalazłam się dzięki mojemu wujkowi, który zaproponował mi stanowisko kierowcy. Początkowo sądziłam, że sobie nie poradzę i wyprawa okaże się kompletną katastrofą - należy wspomnieć, że jestem świeżo upieczonym kierowcą- jednak już po kilka chwilach trwania rajdu okazało się, że to świetna zabawa, umożliwiająca doskonalenie swoich możliwości.

Rajd rozpoczął się na parkingu przy ulicy Towarowej (obok siedziby A.W.) . Po rejestracji każda ze 120 załóg otrzymała reklamówkę z materiałami rajdowymi. Należałoby wspomnieć, że przedział wiekowy uczestników rajdu był bardzo zróżnicowany, ku swoje zdziwieniu spotkałam kilku znajomych. Pierwszy samochód wystartował około godziny 10:30,  ja natomiast z numerem 72 i wujkiem u swojego boku przekroczyłam linię startu jakieś 40 minut później. Trasa rajdu biegła po ulicach Poznania oraz jego okolicach. Oprócz podstawowego zadania jakim było dotarcie na metę według instrukcji podanych w postaci itinerera, należało jednocześnie wykonać kilka dodatkowych zadań między innymi: odnaleźć miejsca, których fragmenty znajdowały się na zdjęciach, odpowiedzieć poprawnie na zadane pytania, oraz nie przegapić punktów kontrolnych. Chociaż z początku wszystko wydawało się trudne do wykonania, w praktyce okazało się świetną zabawą, która pochłonęła nas bez reszty na kilka najbliższych godzin.

Po dotarciu na metę na Torze Poznań, każda z załóg odbyła próby sprawnościowe i to nie tylko samochodem, ale również taczką z pasażerem zagwarantowało to niezły ubaw. Próby sprawnościowe znacznie podniosły mój poziom adrenaliny i wywołały niewielki strach. Dzięki nim po raz pierwszy sprawdziłam swoje możliwości za kierownicą oraz możliwości mojego samochodu.

Po wykonaniu wszystkich prób sprawnościowych zgłodniali udaliśmy się na czekający na wszystkich uczestników posiłek. Oprócz posiłku na Torze Poznań czekały na nas liczne atrakcje między innymi: przejażdżki samochodami terenowymi, symulator kolizji samochodowej, pokaz sprzętu policyjnego. Niestety nie wszystkie atrakcje czekały na wszystkich- kto pierwszy ten lepszy- zwłaszcza że zrobiło się już ciemno.

Czas do ogłoszenia wyników upływał na rozmowach oraz wymianach opinii na temat tras przy kawie i rogalu Marcińskim. Po ich ogłoszeniu można było dostrzec łzy szczęścia i rozczarowania na twarzach niektórych uczestników, ale w rzeczy samej wszyscy byli zadowoleni. Dla mnie rajd okazał się świetną zabawą i niezapomnianym przeżyciem. Był to mój pierwszy taki rajd, ale z pewnością nie ostatni. Polecam wszystkim udział w tego typu rajdach. Jest to wspaniałe doświadczenie zarówno dla zaprawionych w bojach kierowców jak i dla tych całkiem niedoświadczonych.


RELACJA - Beata Konon

Nasz debiut w tym składzie, ja (zwykle jeżdżąca jako pilot)  i mój nowy pilot.
Za sukces obrałyśmy sobie pojawienie się w pierwszej dziesiątce. Życie szybko zweryfikowało nasze marzenia. Na odprawie spotkałyśmy wszystkie najlepsze załogi, które zajmowały najwyższe miejsca w okresie całego roku, a nawet w latach poprzednich.

Ale postanowienia nie zmieniłyśmy; cóż najwyżej się zawiedziemy, przecież przyjechało tylu lepszych, znakomitych, niedoścignionych kierowców.

Organizatorzy się postarali, przygotowali nam ciekawą trasę  obfitującą w wiele atrakcji. Itinerer był długi, zawierał wiele pytań, co zmuszało nas do stałej koncentracji. Były także i zdjęcia. Ja osobiście bardzo lubię tę formę rajdu. To sprawia, że całą trasę musimy obserwować bardzo uważnie, a więc... usilnie wyglądałyśmy HYDRANTU, a nasze szczęście nie miało końca, gdy w końcu się pojawił, i to nawet dwa razy. Wszystkie place zabaw i mijane kościoły dokładnie oglądałyśmy w poszukiwaniu czerwonej wieżyczki, a to była atrakcja należąca do straży pożarnej.

W trakcie rajdu cofałyśmy się dwa razy dla potwierdzenia własnych wątpliwości, ale to nie wpłynęło na opóźnienie. Na mecie pojawiłyśmy się 2 minuty przed wyznaczonym czasem. SZCZĘŚCIARY… większość załóg w czasie się nie wyrobiła.

Naszą największą uwagę wśród uczestników wzbudził kierowca SUBARU, który przyjechał na rajd spoza naszego regionu (na co wskazywała rejestracja). Auto w pięknym turkusowym kolorze, z mnóstwem kolorowych nalepek. To na co zwróciłyśmy uwagę jako kobiety, to kolor, no przecież nie pojemność silnika… Ten oto uczestnik rajdu mijał nas kilkakrotnie podczas trasy, zawsze z prędkością około 140 km/h, z ogromnym rykiem silnika... KONSTERNACJA… chyba pomylił rajdy, bo jak w takim tempie zebrać wszystkie PKP-y, no i zauważyć ten nieszczęsny hydrant. Ale Pan chyba do mety nie dojechał, albo my przyjechałyśmy zbyt późno.

Organizatorzy przygotowali nam mnóstwo niespodzianek, próby samochodowe wymagały niezłego ,,kręcenia”. Starałyśmy się bardzo. Najtrudniej poszło z gwoździem, no i oczywiście z taczką (w efekcie moja pilotka spadła mi z niej 2 razy).

Dla chętnych były też konkurencje z JAJAMI… niezłą jajecznicę można by uwarzyć.
W zamian jajecznicy raczono nas: kiełbaskami, bigosem, grochówką, rogalami, smalcem, ogórkami, wiejskim chlebem… wszystko wyśmienite.

W końcu długo oczekiwane wyniki… Konsternacja, zaskoczenie, same nie możemy uwierzyć!!!!!!!! My na pozycji 4! Nasz ogromny sukces.

Podczas wręczania nagród, kolejne zaskoczenie… jako najwięksi przegrani (jak określa się pierwsze miejsce poza podium), otrzymujemy puchar dla najlepszej kobiecej załogi.

Puchar wykonany własnoręcznie, czyli nie odlewany, nie robiony taśmowo ze wzornika, ale wymyślony, spawany, wydmuchany, wychuchany przez pana KOPRASA.

No i pojawia się problem..., przecież nie potniemy go na 2 części.

Cóż, mamy powody, by wygrać za rok, co polecamy wszystkim pozostałym uczestnikom wyśmienitej zabawy.


RELACJA - Magdalena Kluza-Wieloch

W piękny wtorkowy poranek, słoneczny lecz dość wietrzny, stawiłyśmy się pod siedzibą Automobilklubu Wielkopolski na starcie XVI Rajdu Niepodległości. Jak zwykle rajd ten odbywa się 11 listopada, ale skoro w tym roku przypadła 90 rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, to dla uczczenia tego wydarzenia impreza ta została wcześniej szeroko rozpropagowana w naszym regionie, a jak się później okazało i nie tylko, bo na starcie pojawiły się załogi spoza województwa wielkopolskiego. Dodatkowo w tym samym czasie i z tego samego miejsca wyruszyły jeszcze I Ogólnopolski Rajd Seniora i Pieszy Rajd Gimnazjalistów.

Uczestnicy XVI Rajdu Niepodległości wiedzieli, że będzie nas dużo, ale dopiero na miejscu okazało się, że ... przygotowano 116 numerów startowych. Wszyscy byliśmy przerażeni, zwłaszcza, że na samym początku powitała nas... długa kolejka do rejestracji uczestników. Ale tu spotkała nas pierwsza pozytywna niespodzianka, wszystko przebiegało bardzo sprawnie, włącznie ze startem załóg, bo ruszaliśmy dokładnie w kolejności naszych numerów startowych!!!

W rajdzie stanowiłyśmy jedną z nielicznych załóg żeńskich, choć tym razem jechałam z inną „kierowczynią”, bo ... „moja” była organizatorem. Za to zrobiła mi niezłą reklamę na starcie. W związku z czym nie pozostało nam nic innego, tylko pokazać się z jak najlepszej strony. Uznałyśmy więc, że dużym sukcesem dla nas „bab” byłoby zająć miejsce w pierwszej dziesiątce. Zwłaszcza, że konkurencja była bardzo silna i na starcie stawiło się wiele utytułowanych kierowców i pilotów, włącznie z ... mistrzami Polski, a zawsze przecież pojawić się może jakiś czarny koń ...

Trasa rajdu wiodła przez Poznań i jego najbliższe, jakże malownicze, okolice. Na przejechanie około 50 kilometrów miałyśmy 150 minut. Mogło by się wydawać, że to bardzo dużo, ale trasę należy przejechać dość wolno, aby znaleźć PKPy czyli tym razem literki na żółtym tle porozwieszane w różnych dziwnych miejscach na trasie, odpowiedzieć na pytania i odszukać obiekty ukazane na 8 fotografiach. Z tym było oczywiście najtrudniej, bo znajdź tu sobie hydrant lub ozdobny gzyms na kamienicy!!! Dodatkowo mieliśmy jeszcze odwiedzić Muzeum Motoryzacji, mieszczące się pod rondem Kaponiera, oraz Nissan Polody i wśród wystawionych tam eksponatów poszukać odpowiedzi na pytania.

Na metę rajdu, znajdująca się na Torze Poznań, przyjechałyśmy tylko 2 minuty przed czasem. Po drodze wyprzedzały nas często samochody o wysokich numerach startowych, niektóre z dużą prędkością i przy głośnym ryku silnika. Ale jak się potem okazało nie wszyscy dojechali na metę, albo ... my przyjechałyśmy za późno i już ich tam nie spotkałyśmy, bo pognali dalej. Na torze czekały nas sprawnościowe próby samochodowe i nie tylko. I tu kolejna niespodzianka – wszystko było przeprowadzone bardzo sprawnie, nie trzeba było czekać w kolejce np. 50 samochodów. Na samym początku załogi wykonywały próbę „taczkową” o puchar Radia Merkury. Był to slalom z taczką, na której zamontowano specjalny fotel. Wcale to nie było takie proste. Podobnie jak i większość załóg my też 2 razy „zaliczyłyśmy glebę”.

Po wykonaniu 4 kolejnych prób samochodowych, które wymagały niezłego kręcenia kółkiem udałyśmy się jeszcze na próbę rekreacyjną polegającą na ... wbijaniu gwoździ w pieniek. Nagrodą był specjalny puchar wyspawany, z dziwnych dla „bab” śrubek i nakrętek przez pana Koprasa. A potem kolejne niespodzianki – bez żadnych przepychanek dostałyśmy się do bufetu z pysznymi grillowanymi kiełbaskami, bigosem i grochówką. Jednak największą furorę robił świeży wiejski chleb ze smalcem i ogórkami. Nie zabrakło też tradycyjnych rogali marcińskich, które miały czasami w środku miłe niespodzianki, czyli losy z nagrodami. A i wegetarianie znaleźli też coś dla siebie – jabłka. Wszystko było wyśmienite, wystarczyło i dla ostatnich załóg oraz, co najważniejsze, było gdzie to zjeść, bo organizatorzy zapewnili dodatkowe zadaszone miejsca.  

Wszystkim niecierpliwie oczekującym na wyniki, na mecie rajdu zapewniono wiele atrakcji. I tak dzieci miały specjalne konkursy z jajami – dosłownie – była by potem z tego wielka jajecznica!!!. Dorośli mogli odbyć przejażdżkę terenowym Nissanem i na trolejach. Odbywały się pokazy wyposażenia Policji i występy taneczno-wokalne młodzieży ze szkoły w Dopiewie. W pewnym momencie przyjechał Marcin (czy święty nie wiem) na ... metalowym rumaku. A komu tego było mało to mógł sobie zrobić ... grzybobranie. Ale niektórzy mieli zdziwione miny jak się okazało, że grzyby rosną ... na torze!!! Nota bene ciekawa lokalizacja!!!   

No i w końcu pojawiła się wypatrywana i wyczekiwana lista wyników. Dla nas SZOK, bo nie dość, że znalazłyśmy się w pierwszej dziesiątce to jeszcze na miejscu czwartym!!!  Skoro jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia, bardzo, ale to bardzo żałowałyśmy, że popełniłyśmy błąd w Muzeum Motoryzacji – kosztowało to nas miejsce na „pudle”!!! Teraz same przekonałyśmy się jak „smakuje” zajęcie 4 miejsca, co czuła np. taka Otylka na ostatniej Olimpiadzie!!! Ale, ale na otarcie łez i nie tylko dostałyśmy puchar, wykonany również własnoręcznie przez pana Koprasa, dla najlepszej załogi żeńskiej. A prócz tego okolicznościowe kubki, kwiaty i nagrody rzeczowe – sprzęt AGD.

W tym miejscu nadszedł wreszcie czas na podziękowania – pozwolę je sobie złożyć w imieniu wszystkich uczestników rajdu na ręce organizatorów, w szczególności p. Komandor Agnieszki Rybak oraz jej wszystkim pomocnikom, za sprawną organizację, przygotowanie trasy, zapewnienie różnorodnych atrakcji oraz pozyskanie licznych SPONSORÓW, bez których realizacja tego rajdu byłaby niemożliwa. Gratulacje i oby inni organizatorzy brali z Was przykład.  


RELACJA - ANNA RAJEWSKA

Jadąc na Rajd Niepodległości, a jechaliśmy aż z Nowego Tomyśla, mieliśmy pewne obawy, ponad setka załóg, będzie tłoczno i trudno będzie zająć dobre miejsce w klasyfikacji końcowej. Ale nie poddajemy się tak łatwo, nasi dziadkowie 90 lat temu też się nie poddawali, mieli chęć walki, zwyciężyli i dlatego dzisiaj mieszkamy w niepodległej Polsce.

Impreza już była udana od początku, bo dopisała piękna pogoda jak na tę porę roku. Na starcie w siedzibie, AW miłe i ciepłe przywitanie przez Komandora Agnieszkę Rybak, wszystkich startujących w rajdzie. Odprawa zawodników, sprawdzenie auta w stacji diagnostycznej i start. Już było widać, że rajd jest dopięty na ostatni „guzik”, bardzo duże zaangażowanie organizatorów dodawało nam „skrzydeł”, a raczej „więcej gazu”. Wyłączyliśmy radio, pełne skupienie i w drogę… Nie było wcale łatwo, oczy dookoła głowy, szukanie PKP-ów, a między nimi zdjęcia z trasy i podchwytliwe pytania. Chwila odpoczynku w Muzeum Motoryzacji AW. Na trasie nie zabrakło oczywiście, jak to na rajd samochodowy wypada testu z przepisów ruchu drogowego i testu z udzielania pierwszej pomocy. Po 49 km i ok. 3 godzin jazdy dotarliśmy już na metę, która zlokalizowana była na Torze Poznań. Tam oczywiście próby samochodowe, które wymagały od kierujących pojazdem szybkiego refleksu i sprawności.

Zaparkowaliśmy samochód, a nasze nosy czując zapach smażonej kiełbaski na ruszcie, zaprowadziły nas do stoiska z pysznym jedzeniem, ciepła grochówka i bigos mniam, mniam. A na deser upragniona kawusia i tradycyjny przepyszny Marciński rogal. Jeszcze troszkę atrakcji, jazda terenowym NISSANEM po specjalnie przygotowanym torze na tę okazję lub można było rzucić jajkiem do celu albo porozmawiać z miłym panem policjantem o zmianach w przepisach ruchu drogowego.

Kto poczuł się zmęczony mógł usiąść i pośpiewać polskie szlagiery do których śpiewania namawiał dj. Zbliżała się godzina 18 wiec czas podsumować wyniki i tu miła niespodzianka. III miejsce w klasyfikacji końcowej na 99 załóg, nieźle.

I ten najprzyjemniejszy moment wręczenie pucharów i pięknych nagród.

Rajd był ciekawy i trasa bardzo dobrze przygotowana, w końcu trasę nakreślili Mistrzowie Niemiec ADAC w rajdach nawigacyjnych koledzy Hubert i Grzesiu.

Dziękujemy za mile spędzony dzień na rajdzie i świeżym powietrzu.


RELACJA - JĘDRZEJ TOKŁOWICZ

We wtorek 11 listopada zebraliśmy się pod siedzibą Automobilklubu Wielkopolski, aby zainaugurować XVI Rajd Niepodległości. Na starcie tegorocznego rajdu stanęło 100 załóg, co w porównaniu do poprzedniej edycji jest znaczącym wzrostem, wśród załóg można było wypatrzeć całe rodziny, które w ten sposób chciały spędzić dzień. Ilość zawodników mogła przysparzać problemy organizatorom, ale przyznać trzeba, że wszelkie formalności związane z wydawaniem numerów i identyfikatorów, przebiegły bardzo sprawnie.

Chwilkę przed 10 odbyła się odprawa przed rajdem, na której dowiedzieliśmy się jak wyglądają PKP. Po tym krótkim wstępie wszyscy udali się do samochodów i z niecierpliwością czekali na start. Pierwsza załoga wystartowała około godziny 10.30, a następne załogi startowały co 30 sekund, więc start poszedł dość sprawnie, choć przy takiej ilości załóg trochę to trwało nim wszyscy pojawili się na trasie. Sama trasa była bardzo ciekawa przebiegała ulicami centrum Poznania, dalej jechaliśmy przez Winogrady, Naramowice, Suchy Las i jak to jest w zwyczaju, po około 2,5 h pokonując trudności przygotowane przez Panią komandor rajdu Agnieszkę Rybak kończyliśmy na torze Poznań. I tu chciałem pochwalić osoby, które przygotowywały trasę Pana Grzegorza Rybaka i Huberta Piątka, gdyż oprócz tego, że jej opis był wzorowy to sama trasa była dość ciekawa. Podczas jazdy na trasie należało wypełnić test z BRD, test Nissana, który wykonywany był w salonie tejże marki, należało również odwiedzić Muzeum Motoryzacji. Na mecie czekał nas test z pomocy przedmedycznej i dalej można było przejść do prób sprawnościowych i próby Radia „Merkury”. Próby sprawnościowe były łatwe, preferowały auta małe i zwinne i trochę brakowało próby dającej większe szanse dużym autom (czyli takim jak moje :)). Jeśli chodzi o próbę Radia Merkury, to była ona bardzo interesująca, kierowca między pachołkami, slalomem wiózł swojego pilota, ale najciekawsza był pojazd, którym go wiózł, bo była to taczka. Na tej próbie miałem jedno małe „ale”, że to kierowca musiał wieźć pilota, i nie można było tego zmienić, ale każda próba ma swoje zasady i trzeba się im podporządkować. Gdy już myśleliśmy, że to koniec i możemy się udać zjeść upragnionego rogala Marcińskiego, okazało się, że na mecie czeka nas jeszcze jedna próba, czyli wbijanie gwoździa. Po jej odbyciu mogliśmy wreszcie usiąść i coś zjeść. Przy pawilonie toru zorganizowano wiele zabaw dla najmłodszych, można też było porozmawiać „bez zobowiązań” z policjantem, pojeździć samochodami marki Nissan czy też posłuchać o bezpieczeństwie na drodze. Zakończenie Rajdu trochę się przedłużało, ale w końcu koło godziny 19 zostały ogłoszone wyniki, no i bez większego zaskoczenia rajd wygrała załoga Marek Śmiglak i Dominik Wegner, którzy to wygrywają rajd za rajdem. Na drugim miejscu uplasowali się Maurycy Skowroński i Dorota Skowrońska, a ostanie miejsce na „pudle” zajęli Radosław Halasz i Anna Rajewska. Wszystkie załogi odebrały nagrody pamiątkowe w postaci kubków rajdowca i powoli zaczęli rozjeżdżać się do domów. I tak zakończył się XVI Rajd Niepodległości i trzeba czekać do następnego roku na kolejny. Z mojej strony chciałem podziękować organizatorom za bardzo fajną i udaną imprezę i do następnego roku.


Automobilklub Wielkopolski i Komandor Rajdu Agnieszka Rybak
składa podziękowania
 SZTABOWI ORGANIZACYJNEMU I SĘDZIOM

oraz Panu Konstruktorowi pojazdu „Radia Merkury” Andrzejowi Musiałowi
Dealerowi Nissan Andrzejowi i Romualdzie Polody za niezapomniane przejażdżki terenowymi samochodami marki Nissan kierowanymi przez Mistrza Ryszarda Kopczyka, Radosławowi Hetmańczyk
Koledze Patrykowi Pachurze dzięki któremu dzieci bawiły się jajkami kurzymi
Wojewódzkiemu Ośrodkowi Ruchu Drogowego w Poznaniu
Pani dyr. Gimnazjum im Jana Kochanowskiego w Dopiewie mgr Ludmiła Kucharska wraz z Podopiecznymi.
Panom Piotrowi i Wojciechowi Nowakowskim
Św. Marcinowi za przybycie na "białym rumaku"
Panu Zbigniewowi Kopras
Panu Przemysławowi Puziak VisionDruk s.c.
Firmie Maxim która dzięki pasji wytwarzania ceramiki stworzyła Kubek Rajdowca
Pasjonatowi Fotografi Shrek
Panu Markowi Tokarczykowi - Firma FOX Alarm za niespodzianki.
Redakcji Gazety Motocyklowej Motofani
Za wsparcie wszystkim którzy nie zostali wymienieni.

WSZYSTKIM TYM, KTÓRYCH NIE SPOSÓB WYMIENIĆ, A BEZ KTÓRYCH POWYŻSZY RAJD NIE MÓGŁBY SIĘ DOBYĆ.

SERDECZNIE DZIĘKUJEMY!!!