17.05.2009 MAJÓWKA

     

 

Noc Muzeów była niesamowitym przeżyciem. Jak na zamówienie wieczorem przestał padać deszcz i nawet wyszło słoneczko. Tłumy Poznaniaków wyszły więc na miasto, by pozwiedzać sobie muzea. Nasza rodzinka zlądowała do domu ok. 0.30 i szybko wskoczyła do łóżek, bo przecież o 8.00 trzeba wstać i pędzić na „Rozśpiewaną majówkę”.

Nastał słoneczny, niedzielny poranek. Tym razem dźwięk alarmu w komórce mnie nie zaskoczył, byłam pierwsza. Szybkie śniadanko, kawa na przebudzenie dla męża (bo właśnie kończy nocną zmianę i będzie na nas czekał na starcie), aparat na ramię i w drogę. Zajeżdżamy na ul. Wieniawskiego, tuż obok budynku opery. Miejsce dość niefortunne, bo niełatwo znaleźć wolny kawałek parkingu, ale jakoś dajemy radę. Małżonek już czeka zgodnie z umową. Czekają również organizatorzy, czyli członkowie KM „Winogrady”. To oni właśnie, przy współudziale Automobilklubu Konińskiego oraz Stowarzyszenia „Kompania Druha Stuligrosza”, zaprosili nas na „Rozśpiewaną majówkę”. Impreza ta miała być I rundą Turystycznego Pucharu Polski oraz I rundą Okręgowego Pucharu Zmotoryzowanych Turystów. Na start zjechało 18 załóg. Wśród zawodników byli zarówno wieloletni „rajdowcy”, jak i Ci, którym słowo „itinerer” jest jeszcze całkiem obce.

Po krótkiej odprawie przyszedł czas na start. Naszą załogę uszczęśliwiono numerem 1 (a właściwie 201). Ruszamy więc jako pierwsi. Zgodnie z nazwą imprezy, tematem przewodnim jest muzyka. Trasa wiedzie ulicami Henryka Wieniawskiego, Feliksa Nowowiejskiego, przejeżdżamy też obok budynku z neonem reklamującym Poznańskie Słowiki. Biegamy po Alejach Marcinkowskiego oraz okolicach Empiku szukając tablic związanych z muzyką. Trasę pokonujemy częściowo wg itinerera, częściowo wg mapy. Pytania z trasy są bardzo precyzyjne, więc nie mamy żadnych wątpliwości, co do udzielanych odpowiedzi. Odcinek pierwszy kończy się w Szamotułach przy stacji benzynowej. Oddajemy papiery, startujemy do próby samochodowej. Teraz czas na drożdżówę i kawę. Na liczniku przejechane już ok. 47km, więc miło jest rozprostować nogi. Tym bardziej, że przed nami jeszcze jakieś 63km (zgodnie z zapowiedzią organizatora). Odcinek drugi może już nieco mniej nawiązuje do muzyki, ale zwiedzania jest sporo. Odwiedzamy m.in. kościół w Objezierzu i sąsiadujący z nim zespół szkół, wspinamy się na szczyt Góry Moraskiej, zwiedzamy podziemia kościoła Św. Wojciecha w Poznaniu, przejeżdżamy przez jedyny w Poznaniu wiszący wiadukt i spacerujemy po okolicach Ostrowa Tumskiego. Potem już kierunek Września i gnamy na metę, którą zlokalizowano w Antoninku. Tu jeszcze krótki test z trasy i zasłużony odpoczynek. Piękna pogoda spowodowała, że załogi z chęcią rozsiadły się na polanie, by zażywać kąpieli słonecznych i by podzielić się wrażeniami. A na stołach chleb, smalec, ogóry, kiełbasa i wyśmienity żurek. I jeszcze jedna atrakcja zafundowana przez organizatorów: występ aktora Teatru Nowego, Pana Tadeusza Drzewieckiego. Załogi z wielką uwagą słuchały recytowanych przez niego zabawnych wierszy i dowcipów. Następnie przyszedł czas na wspólne śpiewy, jak to na rozśpiewanej majówce.

W tym czasie komisja obliczeń pracowała ciężko nad wynikami. Wkrótce najlepsi zostali nagrodzeni pucharami i drobnymi upominkami. I w tym miejscu miło mi oznajmić, że miejsce pierwsze zajęła załoga z Automobilklubu Wielkopolski w składzie Jarosław Sulczyński i Adrianna Sudoł. Pozostałe załogi z AW w składzie Wojciech i Henryka Puk oraz Anna, Tomasz i Aleksandra Sudoł zajęły odpowiednio czwarte i piąte miejsca. Szczególne gratulacje dla Wojtka, który gnał na metę na rozwalonym kole, żeby nie „załapać” spóźnienia.

No i oczywiście wielkie podziękowania i gratulacje dla organizatorów. Impreza rzeczywiście na poziomie mistrzowskim.

Dziękujemy.

Tekst/zdjęcia - A. Sudoł