|
|
Okiem organizatora
Odkąd pamiętam, w grudniu w domu rozpoczynały się opowieści i
legendy związane z Nocką. Najbardziej zapadła mi w pamięć ta, w
której mój dziadek założył się, że „baba” na lewym fotelu pokona
jego kolegę. Posadził za kierownicą swoją żonę (która naprawdę
nie była mistrzynią kierownicy), a sam usiadł jako pilot. Jak
wygrał?? Siedząc na prawym fotelu kręcił kierownicą i mówił
żonie jakie pedały ma wciskać...
Dlaczego do Rajdu Nocna Jazda Konkursowa podchodzę tak
ambicjonalnie? Ponieważ „zawisnąć” na Leśnym Dziadzie wśród
nazwisk, którym jako małe dzieciak przyglądałem się z zapartym
tchem na Torze Poznań (Szwagierczak, Kaczmarek, Smorawiński,
Płaczek, Mielcarek, a od wczoraj także Golec i wielu innych) to
spełnienie dziecięcych marzeń. Jednak ważniejszym dla mnie mnie
było, żeby choćby przez rok mieć w domu Leśnego Dziada –
brzydala, który nosi w sobie tyle wspomnień oraz jedną z
nielicznych pamiątek, jakie są po dziadku.
Legenda głosiła, że ten kto wygra Nockę trzy razy, będzie mógł
zachować Dziada na własność. Udało nam się to, ale razem z
Robertem zadecydowaliśmy, że nie będziemy przerywać tej
tradycyjnej (dla niektórych najważniejszej) imprezy
Automobilklubu Wielkopolskiego, żeby kolejne załogi tworzyły
nowe legendy, historie i wspomnienia Leśnego Dziada. Bo
fenomenem jest, że od 48 lat, co roku na Torze Poznań spotykają
się zupełni amatorzy i jak równy z równym rywalizują z Mistrzami
Polski.
Dlaczego nasze Nocki były takie trudne? Ponieważ żyjemy nimi od
lat. Choć jesteśmy jeszcze młodzi (może nie wyglądamy, ale tak
jest! :), myślę, że nie ma (może poza Zbyszkiem Szwagierczakiem)
osoby, która ma przejechanych więcej Nocek niż my. Rodzice brali
nas odkąd mieliśmy kilka latek. Na początku nie bardzo
rozumiałem o co w tym wszystkim chodzi. Ale i tak mi się zawsze
to podobało, choć atmosfera w aucie często była napięta.
Pamiętam, raz wśród zadań było wyszukanie miejsc ze zdjęć,
robionych przez przednią lub tylną szybę (co było moim zadaniem
– a miałem chyba z 7 lat).
Sytuacja: pogubiliśmy się. Stoimy, rodzice na siebie wrzeszczą,
Ja: mamo!! (żadnej reakcji, no to głośniej) MAMOOO!!
Tata: cicho!! (to się obraziłem, co mnie będą olewać)
po chwili zrobiło się ciszej (chyba się dogadali gdzie chcą
jechać), ruszyliśmy i po 200 metrach Błażejek cichutko i
spokojnie:
Ja: tam było zdjęcie...
Wszyscy: GDZIEEEEE???!!?!
Ja: (tak samo spokojnie) no... tam.
Takich sytuacji pamiętam wiele, ale tą jakoś najczęściej
wspominam – małe, wredne dziecko musiało odczekać aż się „odbrazi”,
żeby powiedzieć wapniakom coś ważnego :D
Najczęstszy zarzut jaki słyszeliśmy po sobotnio-niedzielnym
rajdzie – za mało czasu, żeby przejechać cała trasę. Zgadzam
się. Ale moim celem nie było, żeby wszyscy przejechali cała
trasę. Jako organizator, czułbym zawód, gdyby zdarzyło się, że
ktoś przejechał cała trasę i miał jeszcze nadmiar czasu, stojąc
przed bramą, czekając na PKC. Bo wśród tych wszystkich nocek, w
których startowałem (jako pasażer, pilot, czy kierowca) tylko
raz przejechałem cała trasę od startu do mety. I z tego rajdu
mam najmniej wspomnień.
Uważam, że Nocka jest po to, żeby się bawić, trochę pokłócić z
kierowcą/pasażerem :) , liczyć, myśleć, a przede wszystkim umieć
podjąć decyzje: pierdolić – jedziemy dalej.
Za rok Rajd będzie zupełnie inny. Jestem pewien, że Kuba
przygotuje świetną imprezę i mam nadzieję, że sprawicie mu tyle
samo radości co nam, stawiając się tak licznie na starcie.
A przed odprawą opowiecie tym, których nie było w sobotę GDZIE
BYŁ TEN KRZYŻ!
Pozdrawiam - Błażej Krotoski
P.S. Mam nadzieję, że zarazicie się tą samą pasją i będziecie
przyjeżdżać co rok!! :D
|