11.12.2010 - "NOCKA 2010"
   
WYNIKI FOTO AW
   
   

 
 

Okiem organizatora

Odkąd pamiętam, w grudniu w domu rozpoczynały się opowieści i legendy związane z Nocką. Najbardziej zapadła mi w pamięć ta, w której mój dziadek założył się, że „baba” na lewym fotelu pokona jego kolegę. Posadził za kierownicą swoją żonę (która naprawdę nie była mistrzynią kierownicy), a sam usiadł jako pilot. Jak wygrał?? Siedząc na prawym fotelu kręcił kierownicą i mówił żonie jakie pedały ma wciskać...

Dlaczego do Rajdu Nocna Jazda Konkursowa podchodzę tak ambicjonalnie? Ponieważ „zawisnąć” na Leśnym Dziadzie wśród nazwisk, którym jako małe dzieciak przyglądałem się z zapartym tchem na Torze Poznań (Szwagierczak, Kaczmarek, Smorawiński, Płaczek, Mielcarek, a od wczoraj także Golec i wielu innych) to spełnienie dziecięcych marzeń. Jednak ważniejszym dla mnie mnie było, żeby choćby przez rok mieć w domu Leśnego Dziada – brzydala, który nosi w sobie tyle wspomnień oraz jedną z nielicznych pamiątek, jakie są po dziadku.

Legenda głosiła, że ten kto wygra Nockę trzy razy, będzie mógł zachować Dziada na własność. Udało nam się to, ale razem z Robertem zadecydowaliśmy, że nie będziemy przerywać tej tradycyjnej (dla niektórych najważniejszej) imprezy Automobilklubu Wielkopolskiego, żeby kolejne załogi tworzyły nowe legendy, historie i wspomnienia Leśnego Dziada. Bo fenomenem jest, że od 48 lat, co roku na Torze Poznań spotykają się zupełni amatorzy i jak równy z równym rywalizują z Mistrzami Polski.


Dlaczego nasze Nocki były takie trudne? Ponieważ żyjemy nimi od lat. Choć jesteśmy jeszcze młodzi (może nie wyglądamy, ale tak jest! :), myślę, że nie ma (może poza Zbyszkiem Szwagierczakiem) osoby, która ma przejechanych więcej Nocek niż my. Rodzice brali nas odkąd mieliśmy kilka latek. Na początku nie bardzo rozumiałem o co w tym wszystkim chodzi. Ale i tak mi się zawsze to podobało, choć atmosfera w aucie często była napięta. Pamiętam, raz wśród zadań było wyszukanie miejsc ze zdjęć, robionych przez przednią lub tylną szybę (co było moim zadaniem – a miałem chyba z 7 lat).
Sytuacja: pogubiliśmy się. Stoimy, rodzice na siebie wrzeszczą,
Ja: mamo!! (żadnej reakcji, no to głośniej) MAMOOO!!
Tata: cicho!! (to się obraziłem, co mnie będą olewać)
po chwili zrobiło się ciszej (chyba się dogadali gdzie chcą jechać), ruszyliśmy i po 200 metrach Błażejek cichutko i spokojnie:
Ja: tam było zdjęcie...
Wszyscy: GDZIEEEEE???!!?!
Ja: (tak samo spokojnie) no... tam.

Takich sytuacji pamiętam wiele, ale tą jakoś najczęściej wspominam – małe, wredne dziecko musiało odczekać aż się „odbrazi”, żeby powiedzieć wapniakom coś ważnego :D

Najczęstszy zarzut jaki słyszeliśmy po sobotnio-niedzielnym rajdzie – za mało czasu, żeby przejechać cała trasę. Zgadzam się. Ale moim celem nie było, żeby wszyscy przejechali cała trasę. Jako organizator, czułbym zawód, gdyby zdarzyło się, że ktoś przejechał cała trasę i miał jeszcze nadmiar czasu, stojąc przed bramą, czekając na PKC. Bo wśród tych wszystkich nocek, w których startowałem (jako pasażer, pilot, czy kierowca) tylko raz przejechałem cała trasę od startu do mety. I z tego rajdu mam najmniej wspomnień.

Uważam, że Nocka jest po to, żeby się bawić, trochę pokłócić z kierowcą/pasażerem :) , liczyć, myśleć, a przede wszystkim umieć podjąć decyzje: pierdolić – jedziemy dalej.

Za rok Rajd będzie zupełnie inny. Jestem pewien, że Kuba przygotuje świetną imprezę i mam nadzieję, że sprawicie mu tyle samo radości co nam, stawiając się tak licznie na starcie.

A przed odprawą opowiecie tym, których nie było w sobotę GDZIE BYŁ TEN KRZYŻ!

Pozdrawiam - Błażej Krotoski


P.S. Mam nadzieję, że zarazicie się tą samą pasją i będziecie przyjeżdżać co rok!! :D