Raz w roku odbywa się impreza, podczas której
kierowcy, piloci i załogi członków AW przestają zajmować miejsca
związane z ich pasjami, hobby, zainteresowaniami a stają się
zwyczajnie uczestnikami. Wydarzeniem tym jest coroczna wycieczka
autokarowa członków AW. Od wielu lat wycieczki te pozwalają nam
poznawać interesujące barwne ciekawe regiony i kraje w Europie.
Zatem nie mogło być inaczej i w tym roku.
Skorzystaliśmy z zaproszenia, a podczas tej wyprawy mieliśmy
przekonać się czy Bawaria zawiera jakieś skarby.
W dniach od 24.09.11 do 01.10.11 grupa Koleżanek i
Kolegów przemieszczała się po Bawarii i próbowała znaleźć
potwierdzenie tezy o tych skarbach. Aby podróż nie była zbyt męcząca
pierwszy etap zakończył się w sobotę w Czechach. Po drodze
przeżyliśmy okres postu, by po nim dostąpić zaszczytu odpustu. Ale
by nie była to zwyczajna dojazdówka po drodze wstąpiliśmy do Mladej
Bolesław. Bo jak pasjonaci motoryzacji mogliby ominąć Muzeum
fabryczne SKODY. Z przyjemnością obejrzeliśmy wystawy, które
pozwoliły nam zapoznać się z historią tej firmy od czasów Laurent &
Klement do dzisiaj. Wszystkich możemy zaprosić do tego muzeum po
remoncie, który zakończy się po lecie 2012. Była to miła wizyta i
doskonałe urozmaicenie kilometrów, jakie pozwoliły nam na zbliżenie
się do celu. Wieczorem z przyjemnością pospacerowaliśmy po uliczkach
starówki w sympatycznym czeskim miasteczku Bernou.
Pierwszy wycieczkowy dzień rozpoczęliśmy od dojazdu
do Norymbergi. Miasto to zwiedzaliśmy z pomocą przewodnika. Pan
Piotr przekazał nam moc informacji o tym pięknym mieście. Pokazał
nam najważniejsze miejsca. Nie da się ukryć, że z satysfakcją
odwiedziliśmy groby Wita Stwosza i Albrechta Dürera zlokalizowane na
nietypowym kamiennym cmentarzu. Obejrzeliśmy Zamek, Ratusz, kościół
św. Sebalda z rzeźbami Wita Stwosza. Piękną 19m studnię w
późnogotyckim stylu na rynku obok pięknego Ratusza. Byliśmy
świadkami kiermaszu, jaki odbywał się na rynku starego miasta i nie
oparliśmy się tradycyjnym bawarskim” wurstom” z kapustą. Będąc w
Norymberdze nie mogliśmy pominąć budynków Sądu, w jakich odbywał się
słynny proces norymberski zbrodniarzy wojennych po II wojnie
światowej.
Z uśmiechami opuściliśmy to interesujące miasto
świadomi, że nie zawsze udało nam się poddać „niemieckiemu drylowi”
naszego przewodnika.
Ale Norymberga to nie koniec na ten dzień. Po małej
przerwie przeznaczonej na dojazd i znaleźliśmy się w Augsburgu. To
kolejne frankońskie miasto z piękną starówką zawierające najstarsze
budowle takie jak Kościół Najświętszej Marii Panny z XI w, Kościół
św. Anny, piękny Ratusz z 1620 roku. Nie odmówiliśmy sobie
obejrzenia w pięknej iluminacji fontann A. De Viresa z
Maximilianstrasse i pałacu Fuggerów – rodziny najważniejszej w
historii tego miasta. Pod Augsburgiem dotarliśmy do Aystetten, czyli
naszej bazy na najbliższe trzy noce.
Po zasłużonym odpoczynku zebraliśmy siły, zapał i energię, bo przed
nami Monachium. Dzień pełen olbrzymich ilości doznań i wrażeń. Już
ten praktycznie drugi dzień pobytu w Bawarii nie pozwolił nam na
jakiekolwiek wątpliwości, co do tego czy ten region posiada jakieś
skarby. Nie mamy wątpliwości, że jednym z najważniejszych skarbów
Bawarii był bezsprzecznie Król Ludwig II. Jeśli na zwiedzanie
takiego miasta daliśmy sobie jeden dzień to oczywiste jest, że w
znacznej mierze oparliśmy się na wizycie „ by bus”, czyli oglądaniu
z okien autokaru. Kilkudziesięciokilometrowy przejazd ulicami tego
miasta pozwolił nam liznąć najważniejsze obiekty. Osobiście udaliśmy
się do Nymphenburga, czyli letniej rezydencji królów bawarskich,
miejsca narodzin Ludwiga II, który to zespół pałacowy obejrzeliśmy
podziwiając wspaniałe wnętrza i dowody rozmachu, fantazji, gustu no
i oczywiście bogactwo rodziny Wittelsbachów. Park i myśliwski pałac
a później powozownia i wystawa porcelany dopełniły obraz i
wyobrażenie o przepychu i zamożności królów bawarskich. W Monachium
musieliśmy znaleźć się na starówce by obejrzeć Ratusz, gotycką
Katedrę, Rezydencję Wittelsbachów i resztę obiektów starego miasta.
Oczywiście wizyta w tym mieście ma, co najmniej jeszcze jeden
obowiązkowy punkt. To firma BMW. Działająca w tym mieście fabryka
jest stolicą jednej ze sztandarowych niemieckich marek i dlatego nie
mogło zabraknąć tam członków i pasjonatów motoryzacji, jakimi bez
wątpienia są członkowie naszego klubu. Ale na tym nie koniec. Być w
Monachium pod koniec września to obowiązkowo wizyta na wielkim placu
rozkoszy. Oczywiście myślę o Oktoberfeście. I my tam byliśmy i piwo
piliśmy zwiedziwszy wszystkie 6 namiotów. Tym, co widzieli to święto
piwa nie jest potrzebny żaden komentarz, dla reszty dobra rada
jedźcie tam, bo warto.
Nie będę ukrywał, że Monachium wyczerpało nasze
zapasy energii a wrażenia przygniatały nas swoim ogromem budząc
podziw i szacunek.
Rano okazało się, że przed nami kolejny dzień wycieczki, więc
książki w dłoń i do Schwangau. Tu czekały na nas Zamki
Hohenschwangau, czyli zamek dolny i niesamowity zamek Neuschwanstein.
Właściwie, mimo, że oba zamki są nieprawdopodobnie pięknymi
przykładami budowli bawarskich ich opisywanie nie ma szans na
zawarcie wszystkiego, co chcielibyśmy opowiedzieć po ich zwiedzeniu.
Jest to niewiarygodny pokaz możliwości ludzkiej wyobraźni, fantazji,
sztuki, genialnego rzemiosła i nieprawdopodobnych rozmiarów skarbca
na sfinansowanie tych dzieł. Ludwig II w górnym zamku pokazał jak
miłuje sztukę, przepych, jak perfekcję i nowoczesność łączyć z
historią, jak niewyobrażalna jest ludzka fantazja wsparta wiedzą i
talentem.
Ale Schwangau to nie ostatnie słowo Ludwiga II. Stąd nasza wizyta w
kolejnym dniu nad jeziorem Chiemsee. Oczywiście w celu zwiedzenia na
wyspie Herreninsel kopii Wersalu, jaka postanowił w tym uroczym
miejscu stworzyć ten kreatywny, ale i też kontrowersyjny król
bawarski Ludwig II. Ten pałac przeszedł wszelkie wyobrażenia. Po
poprzednim dniu sądzić można było, że ten władca osiągnął szczyty
możliwości. Nic bardziej błędnego. To, co zobaczyliśmy na męskiej
wyspie przeszło wszelkie wyobrażenia. Połączenie wiedzy
historycznej, wiedzy wynikającej z licznych podróży, znajomości
najnowszych osiągnięć techniki, talentu, wrażliwości plastycznej, i
nie wiem, jakich jeszcze talentów powstało dzieło zwalające z nóg.
To jest nie do opisania i po wyjściu z tego nieukończonego obiektu
może nieco łatwiej zrozumieć decyzję współczesnych by zdetronizować
Ludwiga II i w ten sposób przerwać pasmo tworzenia dzieł, które
mocno nadszarpnęły majątek Bawarii.
Dziś z perspektywy czasu mam wrażenie, że Bawaria z
nawiązką i to olbrzymią odbiera zainwestowane wówczas pieniądze.
Szósty dzień to wizyta w Pasawie poprzedzona odwiedzinami Czarnej
Madonny z Altötting.
Kolejne chwile spędzone na spacerze po starym
mieście, katedra, największe organy w Europie, pobyt w mieście
trzech rzek, wielkim porcie i dawnym kluczowym punkcie handlowym
dostarcza kolejnych argumentów i wiedzy skąd to bawarskie bogactwo
czerpało swe podstawy. Ratyzbona to koniec naszej bawarskiej
eskapady zamknięty spacerem po pierwszym kamiennym moście w Europie,
kolejne świątynie, Ratusz i na pożegnanie tradycyjne wursty
z kapustą w historycznej knajpie dla budowniczych kamiennego mostu.
Poprzez Pilzno i muzeum piwowarstwa czeskiego, Karlove Vary z piękną
historyczną zabudową jaka przystała na ten światowej sławy kurort
oraz miśnieńskie Stare Miasto zbliżyliśmy się do Drezna, które było
ostatnim zbiorem zabytków, jaki odwiedziliśmy na naszej trasie.
Pożegnalny obiad w drodze powrotnej w polskiej
chłopskiej restauracji pozwolił na małe podsumowanie upominki dla
organizującego po raz kolejny całą wyprawę Artura. Księgozbiór
powiększony został o kolejny tom z ładną i praktyczną obwolutą.
Upominki odebrała świetna załoga prowadzących nasz luksusowy autokar
kierowców oraz pilotka. Z żalem, ale jednak dominującymi uśmiechami
żegnaliśmy się w Nowym Tomyślu i Poznaniu obiecując spotkanie za
rok. Za rok na następnej wyprawie do…..?
Opisał wrażenia debiutujący na wyprawie - Stanisław
Keck
Foto - Andrzej Górczyński