15-22.09.2014 - PODBÓJ NIEMIEC I SZWAJCARII
 
 

FOTO - A. GÓRCZYŃSKI

 

 
 
Rajd przez Niemcy i Szwajcarię wygrała załoga nr 177
POZNAŃ - WEIMAR - ILMENAU - STEIN AM REIN - NEUHAUSEN – RHEINFALL - ZURICH - LUCERNA - BERN - LOZANNA – MURTEN - BAZYLEA - QUEDLINBURG – WERNIGERODE – POZNAŃ to trasa wycieczki (nazywanej dalej rajdem), którą od 15 do 22 września prowadził komandor imprezy Artur Skrzypecki. Uczestniczyli (startowali) w niej między innymi członkowie Delegatur AW w Gnieźnie i Nowym Tomyślu, Koła Seniorów, Koła NISSAN, Koła Pracowniczego...
Gdy w poniedziałkowy poranek 15 września Adam Mickiewicz zezwolił na start przed swoim pomnikiem ruszyliśmy na trasę. Pierwszy PKP był w Nowym Tomyślu przed domem zamieszkiwanym przez koleżankę Marylkę Czajkę. Prezes miejscowej Delegatury Radek Halasz przywitał załogę rajdową z numerem 177. Gościnna Maryla zezwoliła na bezpłatne korzystanie z WC, a członkinie Delegatury Nowy Tomyśl poczęstowały uczestników rajdu zmrożoną Galicjanką i ciepłym sernikiem, a koleżanki z Delegatury Gniezno chlebem ze smalcem, salcesonem i ogórkami.
Na następnym PKP-ie przyjął nas – w swoim weimarskim domu - J.W. Goethe. Na Placu Demokracji sędzią rajdu był Wielki Książę Karol August na wielkim koniu. Odwiedziliśmy też Piotra i Pawła, ale nie był to ich supermarket, ale kościół pod wezwaniem świątych noszących takie imiona.
W Neuhausen dojazdówka nie była drogą kołową, ale wodną do Rheinfall – największego pod kątem przepływu wodospadu w Europie, opadającego 23-metrową kaskadą. Przekonaliśmy się, że nazywanie go małą Niagarą jest uzasadnione. Dalsza trasa rajdu równie ciekawa. W Bazylei prowadziła krętymi uliczkami, obok mechanicznnych fontann. Największy zegar w Europie wyznaczał czas dotarcia na PKC - dokładnie, jak w szwajcarskim zegarku.
Ponieważ 600-letni drewniany most w Lucernie zakazywał wjazdu pojazdów, to trasę etapu pieszo pokonaliśmy. Spacerowaliśmy też nad Jeziorem Czterech Kantonów. Dowodem na to, że dotarliśmy do posągu śmiertelnie ranionego lwa jest nasza wspólna z nim fotografia. Nie odważyliśmy się jednak zrobić takiej z fotki z niedźwiedziami w Bernie. Razem z żoną Teresą weszliśmy jednak na stumetrową wieżę katedry św. Wincentego aby zrobić i pokazać zdjęcia z tej wysokości. Mniej wysiłku, ale więcej adrenaliny dała jazda górską kolejką zębatą. Kąt pochylenia trasy, na której kursuje Pilatusbahn na trasie 4600 metrów, wynosi maksymalnie 48 stopni. Nie ma na świecie drugiej takiej kolejki, którą pokonałaby taką drogę. Wrażenia nie do opisania. Na pierwszy rzut oka ta przejażdżka nie mogła się udać. A jednak udało się przejechać.
Nie można było zrobić zdjęć w Muzeum Sztuki w Bazylei, co chyba wybaczą oglądacze Newslettera i strony AW. Deszcz przeszkodził w liczeniu domków szachulcowych w Quedlinburgu. Wierzymy, że było ich 1300, bo sprawdziła to onegdaj komisja UNESCO i wpisała miasto na swoją Listę Światowego Dziedzictwa. Padało też (z przerwami) w Wernigerode. Również z tego powodu oraz wygodnictwa wjechaliśmy kolejką typu ciuchcia na zamkowe wzgórze. Warto było tam wjechać.
Ponieważ kończy się kartka, to trzeba kończyć relację z rajdu. Koleżanka Grazyna Mizera policzyła, że z ogółnej długości 2 720 kilometrów trasy, 135,31 km jechaliśmy przez 75 tuneli. Rajd był więc szosowy, wodny, górski, kolejowy i podziemny. W rajdzie uczestniczył „Depardieu”, było też Dindi Lindi, jazda wesołą windą i nocnym pociągiem do Baaru. Grała dla nas orkiestra dęta… Uczestnicy rajdu wiedzą o co chodzi. Chociaż nie widzieliśmy meczu siatkarzy, to im kibicowaliśmy. Za moc wrażeń dziękujemy komandorowi Arturowi Skrzypeckiemu, pilotowi wycieczki, kierowcom autobusu.

Pisał i fotografował Andrzej Górczyński