|
Rajd przez
Niemcy i Szwajcarię wygrała załoga nr 177
POZNAŃ - WEIMAR - ILMENAU - STEIN AM REIN - NEUHAUSEN –
RHEINFALL - ZURICH - LUCERNA - BERN - LOZANNA – MURTEN -
BAZYLEA - QUEDLINBURG – WERNIGERODE – POZNAŃ to trasa
wycieczki (nazywanej dalej rajdem), którą od 15 do 22
września prowadził komandor imprezy Artur Skrzypecki.
Uczestniczyli (startowali) w niej między innymi
członkowie Delegatur AW w Gnieźnie i Nowym Tomyślu, Koła
Seniorów, Koła NISSAN, Koła Pracowniczego...
Gdy w poniedziałkowy poranek 15 września Adam Mickiewicz
zezwolił na start przed swoim pomnikiem ruszyliśmy na
trasę. Pierwszy PKP był w Nowym Tomyślu przed domem
zamieszkiwanym przez koleżankę Marylkę Czajkę. Prezes
miejscowej Delegatury Radek Halasz przywitał załogę
rajdową z numerem 177. Gościnna Maryla zezwoliła na
bezpłatne korzystanie z WC, a członkinie Delegatury Nowy
Tomyśl poczęstowały uczestników rajdu zmrożoną
Galicjanką i ciepłym sernikiem, a koleżanki z Delegatury
Gniezno chlebem ze smalcem, salcesonem i ogórkami.
Na następnym PKP-ie przyjął nas – w swoim weimarskim
domu - J.W. Goethe. Na Placu Demokracji sędzią rajdu był
Wielki Książę Karol August na wielkim koniu.
Odwiedziliśmy też Piotra i Pawła, ale nie był to ich
supermarket, ale kościół pod wezwaniem świątych
noszących takie imiona.
W Neuhausen dojazdówka nie była drogą kołową, ale wodną
do Rheinfall – największego pod kątem przepływu
wodospadu w Europie, opadającego 23-metrową kaskadą.
Przekonaliśmy się, że nazywanie go małą Niagarą jest
uzasadnione. Dalsza trasa rajdu równie ciekawa. W
Bazylei prowadziła krętymi uliczkami, obok
mechanicznnych fontann. Największy zegar w Europie
wyznaczał czas dotarcia na PKC - dokładnie, jak w
szwajcarskim zegarku.
Ponieważ 600-letni drewniany most w Lucernie zakazywał
wjazdu pojazdów, to trasę etapu pieszo pokonaliśmy.
Spacerowaliśmy też nad Jeziorem Czterech Kantonów.
Dowodem na to, że dotarliśmy do posągu śmiertelnie
ranionego lwa jest nasza wspólna z nim fotografia. Nie
odważyliśmy się jednak zrobić takiej z fotki z
niedźwiedziami w Bernie. Razem z żoną Teresą weszliśmy
jednak na stumetrową wieżę katedry św. Wincentego aby
zrobić i pokazać zdjęcia z tej wysokości. Mniej wysiłku,
ale więcej adrenaliny dała jazda górską kolejką zębatą.
Kąt pochylenia trasy, na której kursuje Pilatusbahn na
trasie 4600 metrów, wynosi maksymalnie 48 stopni. Nie ma
na świecie drugiej takiej kolejki, którą pokonałaby taką
drogę. Wrażenia nie do opisania. Na pierwszy rzut oka ta
przejażdżka nie mogła się udać. A jednak udało się
przejechać.
Nie można było zrobić zdjęć w Muzeum Sztuki w Bazylei,
co chyba wybaczą oglądacze Newslettera i strony AW.
Deszcz przeszkodził w liczeniu domków szachulcowych w
Quedlinburgu. Wierzymy, że było ich 1300, bo sprawdziła
to onegdaj komisja UNESCO i wpisała miasto na swoją
Listę Światowego Dziedzictwa. Padało też (z przerwami) w
Wernigerode. Również z tego powodu oraz wygodnictwa
wjechaliśmy kolejką typu ciuchcia na zamkowe wzgórze.
Warto było tam wjechać.
Ponieważ kończy się kartka, to trzeba kończyć relację z
rajdu. Koleżanka Grazyna Mizera policzyła, że z ogółnej
długości 2 720 kilometrów trasy, 135,31 km jechaliśmy
przez 75 tuneli. Rajd był więc szosowy, wodny, górski,
kolejowy i podziemny. W rajdzie uczestniczył
„Depardieu”, było też Dindi Lindi, jazda wesołą windą i
nocnym pociągiem do Baaru. Grała dla nas orkiestra dęta…
Uczestnicy rajdu wiedzą o co chodzi. Chociaż nie
widzieliśmy meczu siatkarzy, to im kibicowaliśmy. Za moc
wrażeń dziękujemy komandorowi Arturowi Skrzypeckiemu,
pilotowi wycieczki, kierowcom autobusu.
Pisał i fotografował Andrzej Górczyński
|
|
|