SŁOWEŃSKI RAJ(D)
Ponieważ zawsze piszę tu o rajdach, to z przyzwyczajenia
postanowiłem nadać także tej relacji tytuł „Słoweński
Raj(d), bo była to wycieczka do Słoweńskiego Raju, do
Baśniowej Krainy.
Pierwsi uczestnicy wycieczki do Słowenii wsiedli w
poniedziałek 14 września już w Gnieźnie do autokaru,
który przez 3 tysiące kilometrów prowadzili na zmianę
kierowcy Andrzej i Łukasz, a pilotowała Agnieszka
Cielesta pod dyskretnym kierownictwem organizatora
imprezy Artura Skrzypeckiego. Wszystkim bardzo
dziękujemy! Poznańscy wycieczkowicze wsiedli przy
pomniku Adama Mickiewicza, a kolejni obok domu Marylki
Czajki w Nowym Tomyślu. Sprawny przejazd sprawił, że
szybko dotarliśmy do Hodonina koło Brna. Skromna czeska
kolacja musiała wystarczyć do równie małego śniadania.
Posileni w autobusie własnym prowiantem pojechaliśmy
przez Austrię do Słowenii, która okazała się rajem –
także pod względem wyżywienia i duchowych doznań.
Pierwsze wspaniałe wrażenie wywarł tunel pod górami
Karawankami o długości 7864 metrów łączący dwa państwa.
Później wielokrotnie byliśmy w podobnym „szoku”, nie
znajdując słów na opisanie piękna trasy wycieczki, którą
pani Agnieszka niezwykle interesująco omawiała. Po
rejsie łódkami w Bledzie pojechaliśmy wzdłuż jeziora
Bohnij do 78-metrowego wodospadu Savica z imponującą
kaskadą. Jak mówili Słoweńcy tego dnia wodospad
prezentował się szczególnie okazale. Czyżby dla członków
Automobilklubu Wielkopolski?... Wielu z nich
rozkoszowało się później smakiem bledzkich kremówek
czyli ciastek ze spodem ciasta francuskiego na maśle,
przełożonego warstwą kremu waniliowego.
Następnego dnia też były mocne wrażenia, bo spacer przez
drewniane mosty i tzw. Żumrowe galerie skalnym wąwozem
Vingtar nad spienioną wodą i huczącymi wodospadami,
wzdłuż krętej rzeki Radovna. Dużo spokojniej było w
Lublanie – stolicy Słowenii - gdzie po zwiedzeniu
Starówki z potrójnym oraz Smoczym mostem i kolumnadą
Plecnika przy targu, kolejką wjechaliśmy do zamku.
Inne wrażenia były nad Adriatykiem. Na zawsze
zapamiętamy Hotel Vile Park w Portorożu oraz zabytkowe
nadmorskie miasta na półwyspie Istria: Piran i Koper ze
śladami czasów weneckich. Do hotelu przyjechaliśmy w
środę wieczorem. Odpoczywaliśmy tam do niedzielnego
poranka. To były piękne dni… W piątek był rejs wzdłuż
wybrzeża Adriatyku, które zwiedzaliśmy poprzedniego
dnia. Na pokładzie statku delektowaliśmy się owocami
morza. Pychota! Każdego gorącego dnia po południu
odpoczywaliśmy, kąpiąc się w basenach z morską wodą lub
w Adriatyku. Wieczorami wspaniałe kolacje, wcześnie rano
równie smaczne i obfite śniadania. W przerwach były
towarzyskie spotkania…
Wypoczęci, posileni zwiedzaliśmy w sobotę Jaskinie
Skocjańskie, które wyróżniają się dużymi komorami oraz
korytarzami, a także ogromnym podziemnym kanionem
wyżłobionym przez rzekę Reka. Wielu z nas wystarczyło
jeszcze sił na spacer do wodospadu i na punkt widokowy.
Ale warto było wspinać się tam! Odpoczęliśmy na leżakach
i w basenach. Niestety w niedzielę musieliśmy opuścić
Baśniową Krainę nad Adriatykiem, aby jechać do Ptuja,
miasta które niegdyś było osadą w czasach rzymskich.
Wizytę w jednym z najstarszych miast Słowenii zakończyła
degustacja wina. Oczywiście w starej piwnicy winnej.
Podsumowując wycieczkę po Słowenii można użyć znanego,
ale najlepszego tu określenia „małe jest piękne”.
Przecież powierzchnia tego baśniowego kraju jest
piętnaście razy mniejsza od Polski, a długość cudownego
wybrzeża Adriatyku ma tylko 46 kilometrów.
Tekst i zdjęcia - Andrzej Górczyński
|