14-21.09.2015 - SŁOWEŃSKI RAJ(D)

 

 
FOTO TRASA
 


 

SŁOWEŃSKI RAJ(D)
Ponieważ zawsze piszę tu o rajdach, to z przyzwyczajenia postanowiłem nadać także tej relacji tytuł „Słoweński Raj(d), bo była to wycieczka do Słoweńskiego Raju, do Baśniowej Krainy.
Pierwsi uczestnicy wycieczki do Słowenii wsiedli w poniedziałek 14 września już w Gnieźnie do autokaru, który przez 3 tysiące kilometrów prowadzili na zmianę kierowcy Andrzej i Łukasz, a pilotowała Agnieszka Cielesta pod dyskretnym kierownictwem organizatora imprezy Artura Skrzypeckiego. Wszystkim bardzo dziękujemy! Poznańscy wycieczkowicze wsiedli przy pomniku Adama Mickiewicza, a kolejni obok domu Marylki Czajki w Nowym Tomyślu. Sprawny przejazd sprawił, że szybko dotarliśmy do Hodonina koło Brna. Skromna czeska kolacja musiała wystarczyć do równie małego śniadania. Posileni w autobusie własnym prowiantem pojechaliśmy przez Austrię do Słowenii, która okazała się rajem – także pod względem wyżywienia i duchowych doznań. Pierwsze wspaniałe wrażenie wywarł tunel pod górami Karawankami o długości 7864 metrów łączący dwa państwa. Później wielokrotnie byliśmy w podobnym „szoku”, nie znajdując słów na opisanie piękna trasy wycieczki, którą pani Agnieszka niezwykle interesująco omawiała. Po rejsie łódkami w Bledzie pojechaliśmy wzdłuż jeziora Bohnij do 78-metrowego wodospadu Savica z imponującą kaskadą. Jak mówili Słoweńcy tego dnia wodospad prezentował się szczególnie okazale. Czyżby dla członków Automobilklubu Wielkopolski?... Wielu z nich rozkoszowało się później smakiem bledzkich kremówek czyli ciastek ze spodem ciasta francuskiego na maśle, przełożonego warstwą kremu waniliowego.
Następnego dnia też były mocne wrażenia, bo spacer przez drewniane mosty i tzw. Żumrowe galerie skalnym wąwozem Vingtar nad spienioną wodą i huczącymi wodospadami, wzdłuż krętej rzeki Radovna. Dużo spokojniej było w Lublanie – stolicy Słowenii - gdzie po zwiedzeniu Starówki z potrójnym oraz Smoczym mostem i kolumnadą Plecnika przy targu, kolejką wjechaliśmy do zamku.
Inne wrażenia były nad Adriatykiem. Na zawsze zapamiętamy Hotel Vile Park w Portorożu oraz zabytkowe nadmorskie miasta na półwyspie Istria: Piran i Koper ze śladami czasów weneckich. Do hotelu przyjechaliśmy w środę wieczorem. Odpoczywaliśmy tam do niedzielnego poranka. To były piękne dni… W piątek był rejs wzdłuż wybrzeża Adriatyku, które zwiedzaliśmy poprzedniego dnia. Na pokładzie statku delektowaliśmy się owocami morza. Pychota! Każdego gorącego dnia po południu odpoczywaliśmy, kąpiąc się w basenach z morską wodą lub w Adriatyku. Wieczorami wspaniałe kolacje, wcześnie rano równie smaczne i obfite śniadania. W przerwach były towarzyskie spotkania…
Wypoczęci, posileni zwiedzaliśmy w sobotę Jaskinie Skocjańskie, które wyróżniają się dużymi komorami oraz korytarzami, a także ogromnym podziemnym kanionem wyżłobionym przez rzekę Reka. Wielu z nas wystarczyło jeszcze sił na spacer do wodospadu i na punkt widokowy. Ale warto było wspinać się tam! Odpoczęliśmy na leżakach i w basenach. Niestety w niedzielę musieliśmy opuścić Baśniową Krainę nad Adriatykiem, aby jechać do Ptuja, miasta które niegdyś było osadą w czasach rzymskich. Wizytę w jednym z najstarszych miast Słowenii zakończyła degustacja wina. Oczywiście w starej piwnicy winnej. Podsumowując wycieczkę po Słowenii można użyć znanego, ale najlepszego tu określenia „małe jest piękne”. Przecież powierzchnia tego baśniowego kraju jest piętnaście razy mniejsza od Polski, a długość cudownego wybrzeża Adriatyku ma tylko 46 kilometrów.

Tekst i zdjęcia - Andrzej Górczyński